Historię pana Tomasza opisywaliśmy już w „Wyborczej”. - Pójdźmy z banerami protestującymi przeciw pedofilii w Kościele pod główny kościół w naszej miejscowości, przed rozpoczęciem głównej niedzielnej mszy. (…) Spotkają nas nieprzyjemności? No to pomyślmy w tym momencie o molestowanych dzieciach - zaproponował w maju na Facebooku Tomasz Grabowski z Cieszyna.
Sam protestował w Cieszynie przed kościołem pw. św. Marii Magdaleny. Stawał tam przed niedzielną mszą kilkukrotnie, czasem był sam, czasem z innymi osobami. Protestował nie tylko przeciwko zamiataniu pod dywan przypadków pedofilii, ale także przeciwko innym rzeczom, które nie podobają mu się w Kościele. Ludzie reagowali różnie. Niektórzy obrzucali go wyzwiskami, ale były takie osoby, które ukradkiem, by nie zobaczyli ich inni, unosili do góry kciuki.
30 czerwca pan Tomasz stał pod kościołem z trzema innymi osobami, m.in. Gabrielą Lazarek znaną z protestów na cieszyńskim rynku. Mieli ze sobą baner „Stop pedofilii w Kościele”. Nie mieli nagłośnienia, nie wznosili okrzyków, odpowiadali spokojnie na zaczepki. Komuś to się nie spodobało i wezwał policję.
Pan Tomasz odmówił pokazania dokumentów. - Powiedziałem, że policjant ma prawo tego żądać ode mnie tylko wtedy, jeśli popełniam jakieś wykroczenie albo podejrzewa, że jestem osobą poszukiwaną - mówi Grabowski.
Sprawa została skierowana do sądu za wykroczenie z art. 65 par. 2 Kodeksu wykroczeń, który mówi, że kto „wbrew obowiązkowi nie udziela właściwemu organowi państwowemu lub instytucji, upoważnionej z mocy ustawy do legitymowania, wiadomości lub dokumentów” podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny.
Sąd Rejonowy w Cieszynie odstąpił od karania pana Tomasza grzywną czy ograniczeniem wolności, udzielono mu tylko nagany. Mężczyzna odwołał się od tej decyzji, jednak w czwartek sąd podtrzymał decyzję Sądu Rejonowego. - Czekam na pisemne uzasadnienie i będę się dalej odwoływał - zapowiada Grabowski.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze