Stojący w bardzo atrakcyjnym miejscu, bo przy szlaku na Magurkę Wilkowicką, budynek byłego bielskiego szpitala wygląda koszmarnie. Teraz stał się jeszcze bardziej widoczny, bo właściciel ogołocił okolicę z drzew. Czy naprawdę nic nie można z tym zrobić?
Magurka to jeden z najpopularniejszych beskidzkich szczytów i ulubiony cel niedzielnych wypadów bielszczan. Nic dziwnego, bo szlaki prowadzące na szczyt są bardzo malownicze, jest tam sympatyczne schronisko, w którym można odpocząć, coś zjeść i wypić.
Okolica byłaby jeszcze ładniejsza, gdyby nie szpecił jej porzucony, dziesięciopiętrowy budynek dawnego szpitala Stalownik. To szkielet bez okien, widoczny już z daleka.
Skąd takie szkaradztwo wzięło się w Beskidach?
Po wybudowaniu pod Szyndzielnią Szpitala Wojewódzkiego szpital w Stalowniku został zlikwidowany. Sprzęt, który nadawał się jeszcze do użytku, przewieziono pod Szyndzielnię.
Wydawało się, że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli budynek zmieni przeznaczenie. Śląski Urząd Marszałkowski proponował, by opustoszały budynek przejęło miasto. Władze Bielska-Białej, tłumacząc, że ten obiekt do niczego miastu nie jest potrzebny, nie zgodziły się na takie rozwiązanie. Urzędnicy mieli też świadomość, że trudno byłoby przerobić Stalownik np. na hotel, bo już wtedy nie spełniał norm przeciwpożarowych.
Wszystkie komentarze