Osiedle Karpackie
W zeszłym roku osiedle Karpackie hucznie świętowało swoje 30. urodziny. W tym czasie bardzo urosło. Dzisiaj to małe miasto z przychodniami lekarskimi, szkołami, punktami usługowymi, bankami i sklepami. Jest tutaj nawet kryty basen.
30 lat temu okolica wyglądała zupełnie inaczej. To był koniec miasta. Kolista, która jest dzisiaj ruchliwą drogą, była polnym traktem. - W okolicy rosły dzikie sady, porzucone przez ludzi wywłaszczonych z powodu budowy al. Andersa - wspomina początki istnienia osiedla jeden z mieszkańców.
Mieszkańcy mówi, że Karpackie jak wszystkie blokowiska ma zalety i wady. Jednego na pewno z nikim by nie zamienili: z niektórych balkonów przy sprzyjającej pogodzie widać nawet Tatry! W dodatku na piechotę można dojść do Dębowca czy kolejki linowej Szyndzielni.
Jednym z zabawniejszych wydarzeń w historii osiedla były perypetie z nazwą alei Andersa. Wcześniej była to ulica Czerwonych Wierchów, które padły ofiarą dekomunizacji, jaką na początku lat 90. przeprowadzili bielscy radni. - A przecież do Giewontu, Morskiego Oka i Doliny Pięciu Stawów tatrzańskie Czerwone Wierchy pasują jak ulał - śmieją się mieszkańcy.
Z osiedlem sąsiaduje Kamienica, urokliwa dzielnica jednorodzinnych domów.
Na zdjęciu: w czasie ocieplania bloki na osiedlu Karpackim nabierają intensywnych kolorów.
Wszystkie komentarze