Wpadli, gdy skończyły im się pieniądze
Ta historia wstrząsnęła Skoczowem. 74-letni pan Bronisław, jeden z najstarszych miejscowych taksówkarzy, zaginął w 2010 roku w mroźną styczniową noc. Koledzy z postoju widzieli, jak do jego srebrnego mercedesa wsiada dwóch młodych mężczyzn. Taksówka odjechała w nieznanym kierunku. Pan Bronisław tego dnia nie wrócił do domu. Zaniepokojona żona powiadomiła policję.
Kilka tygodni później na Dolnym Śląsku znaleziono zwłoki taksówkarza. Nie było jednak wiadomo, kto odpowiada za jego śmierć. Wiosną policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn podejrzewanych o związek z jego śmiercią: 22-letniego wtedy Pawła J. i 18-letniego Michała H. Prokuratura postawiła im zarzuty porwania mężczyzny i doprowadzenia do jego śmierci. Sekcja zwłok wykazała bowiem, że taksówkarz zmarł na zawał serca, broniąc się przed napastnikami.
Napastnicy mieli prześcieradło, pasek i nóż. Gdy taksówkarz zaczął się bronić, napastnicy założyli mu knebel z prześcieradła. Przestał się ruszać, wtedy włożyli go do bagażnika, zerwali napis "Taxi" i odjechali. Z mężczyzną w bagażniku pojechali do McDonald's, gdzie za pieniądze znalezione w taksówce kupili colę, frytki i hamburgery. W drodze do Niemiec pozbyli się ciała. Zwłoki przysypali śniegiem. Nie udało im się zdobyć adresu matki Pawła J., więc dotarli aż do Holandii. Wpadli, gdy zaczęły im się kończyć pieniądze, a Paweł J. napadł na kobietę i ukradł jej torebkę.
Wszystkie komentarze