Otrzymaliśmy oficjalne dane o bielskich szkołach, które uczestniczą w strajku.
Jarosław Klimaszewski, prezydent Bielska-Białej, zdecydował, że w czasie trwania protestu nauczycieli pracownicy urzędu miejskiego mogą przychodzić do pracy ze swoimi dziećmi.
Liceum Ogólnokształcące nr 5 w Bielsku-Białej w rankingu "Perspektyw" już drugi rok z rzędu uplasowało się na pierwszym miejscu w województwie śląskim. Szkoła jako jedna z wielu szkół w mieście przyłączyła się do strajku nauczycieli.
Miejski Zarząd Oświaty zbiera oficjalne dane o tym, w ilu szkołach i przedszkolach w Bielsku-Białej rozpoczął się strajk nauczycieli.
Na poniedziałek zaplanowano początek największego w historii protestu w oświacie. Szkoły od kilku dni wysyłały do rodziców wiadomości, przygotowując ich na chaos związany ze strajkiem nauczycieli. W samorządach pracują sztaby kryzysowe.
Gdy zdecydowałam się zostać nauczycielką, poddałam się usunięciu migdałków, bo po jednej godzinie lekcji na praktykach bolało mnie gardło i okazało się, że mam przewlekłe zapalenie. Nie dałabym rady pracować w szkole. Później, gdy pojawiły się pierwsze wypłaty, poszłam na psychoterapię.
Temat egzaminów i działalności szkół w czasie nauczycielskiego strajku spędza sen z oczu uczniom i rodzicom. Poszukaliśmy odpowiedzi na najczęściej zadawane przez nich pytania.
21 marca, tradycyjny "Dzień wagarowicza". Pobudka już przed godz. 7. Szybkie sprawdzenie, czy wszystko zabrane. Śniadanie musi być większe, bo przede mną dzień długi. Na całe szczęście zjem obiad w stołówce. Krótka podróż autem, nie było korka i już siedzę w pokoju nauczycielskim. Chwila dla siebie. Jakieś trzy minuty.
Od 8 kwietnia strajkować będą nauczyciele z 92 proc. szkół i przedszkoli w województwie śląskim. W miastach takich jak Chorzów, Sosnowiec, Siemianowice Śląskie i Rybnik strajk ma objąć wszystkie placówki.
Egzaminy gimnazjalistów i ósmoklasistów są niezagrożone - uspokaja Kuratorium Oświaty w Katowicach. Jeśli zastrajkuje większość nauczycieli, w zespołach nadzorujących egzaminy zasiądą emeryci i rodzice, których szkoły zatrudnią na umowę o dzieło, oraz katecheci, którym Kościół zabrania strajkować.
Pobudka o piątej. W ciągu dnia trzy razy zmieniam szkołę. Mam 5 minut na teleportację. Przerwy? Nie istnieją. Po pracy korepetycje. Potem telefony od rodziców, a na kolację garść sprawdzianów. W tle dziecko. Mówi: "mamo, opowiem Ci bajkę o rodzinie".
Myśląc o strajku nauczycieli, nieustannie zastanawiam się nad jego źródłami. Twierdzenie, że nauczyciele walczą o tysiąc złotych podwyżki, strasznie banalizuje obecną sytuację. Taka konstatacja jest krzywdząca. Nawet jeśli do postulatów o podwyżki dodamy słynny slogan, "Walczymy o dobro Waszych dzieci", nie trafimy w sedno.
Piątek, 7.20. Wsiadam na rower i ruszam do pracy. Dojazd zajmie mi kilka minut, więc ze spokojem zacznę swój szkolny dzień dyżurem (7.45-8). Jestem nauczycielem informatyki, a charytatywnie - administruję dziennikiem lekcyjnym, siecią i sprzętem szkolnym (kilkadziesiąt pecetów, tablety, roboty, itd.). Prowadzę też stronę internetową szkoły.
Jeżeli środowisko nauczycielskie nie skonsoliduje się w referendach strajkowych, a szkoły 8 kwietnia nie przestaną pracować, to na dekady pozostanie nauczycielom anonimowe użalanie się nad sobą i kształtem szkolnictwa w komentarzach pod artykułami i w mediach społecznościowych.
Urszula Bauer, śląska kurator oświaty, pociesza, że strajk nauczycieli będzie mieć mniejszą skalę, niż zapowiadają związkowcy i nie zagrozi egzaminom w szkołach. Ale pewności chyba nie ma, bo wspomina o innym planie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.