Epidemia koronawirusa sprawiła, że na skrzynkę listy@wyborcza.pl wysyłacie nam mnóstwo pytań z przeróżnych dziedzin. Szukamy ekspertów, by znaleźć dla was najlepsze odpowiedzi. Wiele z nich dotyczy opieki nad zwierzętami. Lekarz weterynarii i kierownik schroniska dla zwierząt rozwiewają wasze wątpliwości.
- Dzięki świetnej polonistce dzioucha z familoka poznała poezję, zakochała się w teatrze i została aktorką - mówi Grażyna Bułka, aktorka Teatru Śląskiego w Katowicach.
Gdy zdecydowałam się zostać nauczycielką, poddałam się usunięciu migdałków, bo po jednej godzinie lekcji na praktykach bolało mnie gardło i okazało się, że mam przewlekłe zapalenie. Nie dałabym rady pracować w szkole. Później, gdy pojawiły się pierwsze wypłaty, poszłam na psychoterapię.
21 marca, tradycyjny "Dzień wagarowicza". Pobudka już przed godz. 7. Szybkie sprawdzenie, czy wszystko zabrane. Śniadanie musi być większe, bo przede mną dzień długi. Na całe szczęście zjem obiad w stołówce. Krótka podróż autem, nie było korka i już siedzę w pokoju nauczycielskim. Chwila dla siebie. Jakieś trzy minuty.
Pobudka o piątej. W ciągu dnia trzy razy zmieniam szkołę. Mam 5 minut na teleportację. Przerwy? Nie istnieją. Po pracy korepetycje. Potem telefony od rodziców, a na kolację garść sprawdzianów. W tle dziecko. Mówi: "mamo, opowiem Ci bajkę o rodzinie".
Myśląc o strajku nauczycieli, nieustannie zastanawiam się nad jego źródłami. Twierdzenie, że nauczyciele walczą o tysiąc złotych podwyżki, strasznie banalizuje obecną sytuację. Taka konstatacja jest krzywdząca. Nawet jeśli do postulatów o podwyżki dodamy słynny slogan, "Walczymy o dobro Waszych dzieci", nie trafimy w sedno.
Piątek, 7.20. Wsiadam na rower i ruszam do pracy. Dojazd zajmie mi kilka minut, więc ze spokojem zacznę swój szkolny dzień dyżurem (7.45-8). Jestem nauczycielem informatyki, a charytatywnie - administruję dziennikiem lekcyjnym, siecią i sprzętem szkolnym (kilkadziesiąt pecetów, tablety, roboty, itd.). Prowadzę też stronę internetową szkoły.
Jeśli pojedzie się zimą na narty do Austrii czy Niemiec, powietrze jest tak czyste, że widać zabudowania aż po horyzont. Tam wszyscy ogrzewają domy gazem albo używają pieców na prąd. My nie potrafimy sobie poradzić ze smogiem nawet w górskich miejscowościach - pisze dr Bartosz Skwarna, kardiolog.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.