Dyrektorzy szpitali rwą sobie włosy z głowy, układając grafiki, bo lekarze gotowi dyżurować dyktują im coraz wyższe stawki. - Jeśli wszyscy zgodzimy się na 120 zł za godzinę albo więcej, to popadniemy w jeszcze większe długi - przewidują dyrektorzy
Przy każdym szpitalu, w którym są oddziały zabiegowe, powstanie poradnia anestezjologiczna, do której będzie się musiał zgłosić każdy pacjent przed planowaną operacją. Anestezjolog oceni, czy nadaje się do znieczulenia, czy nie. Dyrektorzy szpitali są zgodni, że to dobre rozwiązanie.
Więcej pieniędzy nie rozwiąże wszystkich problemów. Wciąż trzeba się mierzyć z banalnymi przeszkodami. Jak wprowadzaliśmy elektroniczne sprawozdania dla aptek, to aptekarze skarżyli się, że przez komputery będą zużywać więcej prądu i urosną im koszty.
Po 65. r.ż. groźne dla życia migotanie przedsionków jest dwa razy częstsze niż dotąd przypuszczano - to pierwszy wniosek z trwającego jeszcze badania NOMED, w którym pacjenci przez miesiąc noszą kamizelki z rejestratorem EKG. Badanie to było jednym z tematów seminarium na temat telemedycyny, które odbyło się w środę w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego w Katowicach.
Pacjenci chorzy na raka lub z podejrzeniem choroby nowotworowej nie dostają zielonych kart, które - przynajmniej w teorii - gwarantują badanie i leczenie z ominięciem kolejek. Ten sam problem występował na początku stycznia w poprzednich latach. Wina leży po stronie NFZ. Urzędnicy przepraszają chorych, bo nie nadążają z pracą.
Beskidzkie Centrum Onkologii - Szpital Miejski nie zamknie izby przyjęć, by zastąpić ją działem obsługi pacjenta. Dyrektor Lech Wędrychowicz zawiadomił w piątek Śląski Urząd Wojewódzki, że wycofuje się z pomysłu, który przedstawił mediom zaledwie tydzień temu.
Śląski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia rozpoczął wczoraj doraźną kontrolę w Beskidzkim Centrum Onkologii w Bielsku-Białej. Urzędnicy funduszu sprawdzają, czy w szpitalu działa izba przyjęć po tym, jak jego dyrektor zapowiedział, że ją zlikwiduje. Szpitalowi grożą za to kary i odebranie części ryczałtu na leczenie.
Rezydenci z Beskidzkiego Centrum Onkologii chcieli dyżurować na izbie przyjęć we dwójkę, bo jest tam dużo pracy. Dyrektor Lech Wędrychowicz odmówił. - Dwa razy zero jest zero - wytłumaczył. Teraz izby nie będzie. Powstaje za to dział obsługi pacjenta, w którym pielęgniarki będą "segregować dokumentację". Jak już ją posegregują, zajrzą do niej specjaliści i ocenią, czy chory nadaje się do szpitala. Strach pomyśleć, czym to się może skończyć.
Mimo ostrej krytyki Ministerstwo Zdrowia doprowadziło do powstania sieci szpitali. Na Śląsku weszło do niej 71 spośród ponad 140 placówek.
Ponad 40 lekarzy zatrudnionych w szpitalach na Śląsku i Podbeskidziu wycofało wypowiedzenia klauzuli opt-out. W wielu szpitalach i tak będzie jednak wielki kłopot z obsadą dyżurów, największy w Beskidzkim Centrum Onkologii w Bielsku-Białej.
Niedawno awaria informatyczna w Instytucie Onkologii w Gliwicach na wiele godzin sparaliżowała jego funkcjonowanie. Czy już żyjemy w świecie, w którym podstawowym narzędziem leczenia stał się komputer?
Prawie 100 mln zł dotacji z budżetu państwa otrzyma w najbliższych dniach śląski NFZ. Zgodnie z instrukcją centrali fundusz przeznaczy je na zapłacenie nadwykonań, ale tylko szpitalom.
Największe ośrodki onkologiczne chciałyby jeszcze większych pieniędzy na leczenie. Trudno zrozumieć po co, skoro już dziś nie nadążają z przyjmowaniem pacjentów, więc ustawiają ich w coraz dłuższych kolejkach.
332 lekarzy zatrudnionych w szpitalach na Śląsku i Podbeskidziu wypowiedziało już klauzulę opt-out - nie chcą pracować dłużej niż 48 godzin tygodniowo. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rybniku zrobiło to 34 doktorów. Ordynatorzy mają tam tydzień na przedstawienie dyrekcji, jak zamierzają obsadzić dyżury w styczniu.
Ponad 300 lekarzy zatrudnionych w śląskich szpitalach wypowiedziało umowy opt-out. To niewiele, biorąc pod uwagę liczbę lekarzy w województwie. Ale szpitale i tak będą miały wielki kłopot z zapewnieniem pacjentom opieki.
Szpitale znów narzekają na NFZ. Wprawdzie ryczałt na pierwsze miesiące przyszłego roku jest taki sam jak teraz, ale za to fundusz w znaczącym stopniu chce zmniejszyć wydatki na takie zabiegi jak zaćmy i wszczepiania endoprotez.
Telefony, usilne prośby. Byle coś przyspieszyć, byle chory na raka nie musiał tygodniami i miesiącami czekać w kolejce na wizytę, konsylium, operację. I to nie z powodu bezdusznego NFZ-etu. Często sami lekarze skazują chorego na długie czekanie.
Wśród 50 najbardziej zadłużonych szpitali samorządowych w Polsce jest aż 12 z terenu województwa śląskiego. Połowa z tej dwunastki to placówki podległe marszałkowi województwa. W ciągu ostatnich dwóch lat ich długi urosły łącznie o ponad 70 mln zł.
Niewielki prywatny szpital w Bielsku-Białej jest w stanie wykonać do końca roku prawie tysiąc dodatkowych operacji zaćmy, a duży szpital wojewódzki tylko nieco ponad sto. Prywatne centrum diagnostyczne w Katowicach zmniejszy kolejkę na rezonans magnetyczny o kilka tysięcy pacjentów. Duży szpital uniwersytecki o ani jednego. Jak to możliwe?
Od 2 października trwa protest głodowy rezydentów. Młodzi lekarze domagają się m.in. wzrostu finansowania służby zdrowia do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat. To minimum zabezpieczające potrzeby zdrowotne Polaków na elementarnym poziomie. Ich zdaniem dopiero to realnie pozwoli na skrócenie kolejek pacjentów.
W województwie śląskim gwałtownie wzrasta zachorowalność na wirusowe zapalenie wątroby typu A, czyli żółtaczkę pokarmową. W całym zeszłym roku odnotowano tylko trzy przypadki. W tym do końca września już 142.
Klinika Dentator w Ostrawie chwali się, że bez ograniczeń leczy zęby niepełnosprawnym ze Śląska w znieczuleniu ogólnym. Bez ograniczeń dzięki temu, że wozi ich do Czech. Śląski NFZ podejrzewa w tym oszustwo.
Dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Dąbrowie Górniczej zawiadomił NFZ, że jego placówka nie udziela nocnej i świątecznej opieki medycznej, bo nie ma chętnych do tego lekarzy. Inne szpitale zapewne chętnie zrobiłyby to samo, bo śląski NFZ za mało płaci.
Kto był kiedyś w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej w nocy albo w weekend, ten wie, że to nie jest miłe miejsce. Wtedy nagle jakby pół miasta zaczynało odczuwać różne mniejsze i większe dolegliwości.
Pierwsze szpitale, które weszły do tzw. sieci, podpisały umowy ze śląskim NFZ na czwarty kwartał, a tym samym zgodziły się na przyznane im ryczałty. W poniedziałek zrobią to zapewne wszystkie, choć nie są zadowolone z przyznanych pieniędzy.
O 27,2 zł wzrośnie od października tzw. stawka bazowa, na podstawie której śląski NFZ wylicza szpitalom ryczałt na izbę przyjęć. Te pieniądze mają szpitalom starczyć m.in. na 800-złotowe podwyżki dla ratowników obiecane im przez ministra zdrowia.
NFZ podał szpitalom kwoty ryczałtów, jakie otrzymają w czwartym kwartale po wejściu w życie sieci szpitali. Nie wszyscy są zadowoleni. Na przykład z tego, że pielęgniarka ma w nocy dojechać do domu pacjenta z zastrzykiem za 1 zł.
Dr Iwona Filipecka jako pierwsza na Podbeskidziu przeprowadziła dziś zabieg usunięcia zaćmy z równoczesnym wszczepem soczewki torycznej i mikroimplantu iStent u pacjenta chorującego na jaskrę.
W Centrum Badawczo-Rozwojowym w Kostkowicach koło Skoczowa kardiolodzy przeprowadzili sześć zabiegów wszczepienia pierwszej polskiej sztucznej zastawki. Pacjentkami były owce. Wszystkie czują się dobrze. To otwiera możliwość rozpoczęcia badań klinicznych z udziałem ludzi.
W ciągu miesiąca cztery razy przyszła do poradni chirurgicznej. Za każdym razem przyjmował ją ktoś inny. Ostatnia lekarka jakby nawet do niej miała pretensje. Przywitała ją słowami: Po co pani przyszła, bo ja pani nie znam? Wtedy kobieta straciła cierpliwość.
Śląski NFZ przedłuży kontrakty ze wszystkimi szpitalami i oddziałami, które nie weszły do sieci. Na konkursy umożliwiające podpisanie ze wszystkimi kontraktów przed 1 października, kiedy to sieć zacznie obowiązywać, nie ma już czasu.
Budżet śląskiego NFZ wzrośnie w przyszłym roku o 621 mln zł. Zdaniem dyrektora oddziału Jerzego Szafranowicza wzrost powinien być jednak jeszcze większy. - Chodzi o około 50 mln zł. Moglibyśmy je przeznaczyć na przykład na rozładowanie kolejek do sanatoriów - mówi.
NFZ opublikował listę szpitali włączonych do sieci. Ze 141 placówek w województwie śląskim znajdą się w niej 74. Ministerstwo Zdrowia uwzględniło wszystkie wnioski śląskiego NFZ dotyczące włączenia do sieci szpitali, które nie spełniają kryteriów.
Czy ośmiorniczki, które swoim zapachem, miękkością i podobnym pępowinie kształtem macek uspokajają leżącego w inkubatorze wcześniaka, to w rzeczywistości śmiertelnie niebezpieczne potwory? Na szczęście, wbrew obawom epidemiologów, główny inspektor sanitarny uznał, że nie należy się ich aż tak bardzo obawiać.
Niezapłacone przez śląskie szpitale rachunki opiewają na ponad 240 mln zł. Najbardziej zadłużonym banki odmawiają kredytów. Przyparci do muru dyrektorzy zapożyczają się na wysoki procent w parabankach. - To zbyt drogi pieniądz - mówi wicemarszałek Michał Gramatyka.
"W polskich szpitalach lepiej nie umierać" - napisała nam w poniedziałek rozgoryczona czytelniczka. Jej skarga dotyczyła jednego z katowickich szpitali, w którym leczona była jej 87-letnia ciocia. Chora na raka i otyła, trafiła tam z zapaleniem płuc. Lekarze uporali się z infekcją i postanowili ją wypisać. To właśnie tak oburzyło autorkę listu.
Ze 141 szpitali działających w województwie śląskim aż 72 nie wejdą do planowanej przez rząd sieci. Ich szefowie boją się, że nie przetrwają takiej reformy. Wczoraj pytali o to w Katowicach wiceministra zdrowia Piotra Gryzę. Nie pozostawił im złudzeń: - Nie sądzę, że trzeba dużo w tym projekcie zmieniać.
Panu Januszowi pękło serce. Nie w przenośni, ale całkiem dosłownie: zaczęła wylewać się z niego krew, a dziura wciąż się powiększała. Kardiolodzy z Górnośląskiego Centrum Medycznego wprost wyrwali go z objęć śmierci.
Nowy projekt przepisów o sieci szpitali miał zapewnić wejście do niej przynajmniej kilku kolejnym śląskim szpitalom, które dotąd nie spełniały jej kryteriów. Lobbowali za tym posłowie PiS. Jak się okazuje, bez większego skutku.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.